GRUDZIEŃ 2015. JARAM FAJKI, PIJĘ HERBATĘ PROSTO Z DZBANKA I ROBIĘ PRANIE. ŻADNE TAM WYMYŚLNE PRANIE, ANI SUKNIE BALOWE, ANI FRAKI – KOLOROWE KOSZULKI, SKARPETY Z DWUDNIOWEGO PRZEMARSZU PO LINIACH ELEKTROENERGETYCZNYCH KOŁO ŁODZI, TROCHE GACI I PARA DŻINSÓW. GODZINĘ TEMU ZAKUPIŁEM W TESCO PŁYN DO PŁUKANIA. OD DWÓCH KWADRANSÓW, NA FEJSIE, TRWA WĄTEK: DO KTÓREJ PRZEGRÓDKI WLAĆ RZECZONY PŁYN. W TLE PRALKA, SZAMOCZĄC I SZUMIĄC OPOWIADA SWOJĄ HISTORIĘ. PRZED LEKTURĄ – WSTAW PRANIE
Wrzesień 2009. Chyba. Nie pamietam dokładnie. Podjeżdżamy czerwonym Mondeo na słynna Wysepkę we Wrzeszczu, ja i Janusz, kolega z teatrzyków. W oknie, na trzecim piętrze starej, komunalnej kamienicy majaczy sylwetka. Rozmawiam z sylwetka prze telefon. Nie skacz! – mówię… Jeszcze miesiąc temu, nocami, szabrowaliśmy złom z rozbieranej wówczas, jednostki wojskowej na Słowackiego. Młody(pewnie kiedys o nim już napomknąłem), on to bowiem wiedziony nieznośnym paroksyzmem serca, majaczył w oknie, pracował tam przy kruszarce betonu. W dzień odrzucał co „tłuściejsze” kawałki stali pod maszynę, zaś w nocy przybywaliśmy, niczym rasowe dziadki-złomiarze(z żółtym wózeczkiem) załadowac towar i upłynnić go o świcie na miejscowym skupie.
Ech co to były za noce. Wydzieraliśmy gruzowisku, to co miało jeszcze cennego do oddania, blachy, miedź i stalowe pręty, nazywane przez nas kiełbaskami. Uciekaliśmy przed patrolami ochroniarzy-rencistów, a o poranku przedzieraliśmy się, z załadowanym metalami zwrotnymi wózkiem, przez główne skrzyżowanie pod galerią bałtycką, na złomowiec przy torach, dbając żeby nie zobaczył nas żaden znajomek podążający rannym tramwajem do pracy. Jak Młody znalazł się w oknie? No nie ważne, wiadomo że przez dziewczynę. Kiedys Wam o tym napiszę. Mieszkał tam u niej, na Wysepce. Ja sam waletowałem na Morenie, w mieszkaniu wynajetym przez kumpli, kiedy już nadszedł czas Pójść do Pracy i opuścić toksyczne gniazdo akademika(pępowinę wiążącą nas z barami akademikowymi na Polanki przecinamy do dziś i nie możemy przeciąć). To była dobra kwatera. Właściciel nie upominał się o czynsz juz pierwszego o siódemj rano, zacni sąsiedzi dzwonili po policję dopiero po dwudziestej trzeciej, a Ruda z monopola przyjmowała butelki bez paragonu(pozdro Kasieńko!). Jak rzekłem, zacny kwadrat w zacnej okolicy. Brakowało tylko pralki. Mielismy juz nawet odłożona powazną kwotę na jej zakup(nie pamietam który z nas ja odłożył, ale była poważna). Tylko jakos nam schodziło z wybraniem się do marketu. A później wiadomo – melo tu, melo tam – i po pralce.
Odezwałem się więc do Młodego, ktory z racji że o wiele dłużej niż ja parał się handlem metalami, znał większość kierowników złomowców w 3polis. Rozmowa telefoniczna była krótka. Masz pralkę? Nie puszcza wody? Chodzi? Dobra, jedziemy. Czerwone Mondeo kolegi z teatrzyków – Janusza, to naprawde pojemny samochód. Gośc ze złomowca pomógł nam załadować do bagażnika jeden z dwóch okazanych przez siebie modeli Boscha. Ten ponoć miał sprawny programator i żadnych wycieków. Gwarancja obejmowała wypróbowanie pralki na chacie. Jak nie będzie działać, mieliśmy ją przywieźć z powrotem i odebrać nasz pięć dych. Instalacja poszła sprawnie, w końcu jestem synem spawacza. Puściliśmy jeden program na pusto. Żadnych wycieków. Można było rozpocząć poważne pranie. Z szaf i zakamarków wyciągneliśmy worki z brudami, siedem czy osiem wstawień z rzędu. Praliśmy jak szaleni, jak Pilch przed którąś ze swoich pijackich eskapad… Praliśmy w dzień i praliśmy w nocy, kiedy zasypiałem towarzyszłył mi dźwięk wirowania, kiedy zaś budziłem się – akurat kumpel nastawiał programator. Przy okazji wyszło, że popsuty jest jeden program, najkrótszy chyba – stąd standardowe pranie zajmowało chyba półtorej godziny. W przerwach pomiędzy załadunkami latalismy do Rudej po piwo.
Grudzień 2015, 23:40. Właśnie skończyło się wirowanie. To już drugie mieszkanie tej pralki, a tak naprawdę to bogwie wiedzą które… Staruteńki Bosch może i ma swoje dziwactwa, nadal nie działa jeden program(nie dziwota, przeciez nigdy nie podjęliśmy próby naprawy programatora), drzwi nie raz trzeba otwierac sposobem, a wymiana paska klinowego w niej to nie są frytki. Ale nadal pierze. Kupiona na złomie sześć lat temu – nadal działa. I nie gubi skarpetek.